Data: 2005-07-28 20:53:48
Temat: Re: osiedlowe dzieciaki
Od: "Nixe" <n...@f...peel>
Pokaż wszystkie nagłówki
W wiadomości <news:dcb3as$p7r$1@news.onet.pl>
Iwon(k)a <i...@p...onet.pl> pisze:
> zabawy nie, ale celowe lekcewazenie innej osoby, tak.
Ale niechęć do wspólnej zabawy z (nielubianą) osobą nie jest równoznaczna z
lekceważeniem tej osoby.
> kiedys czytalam publikacje na temat mobbingu, plus bylam na wykadzie
> poswieconemu temu problemowi, i wg autorow czy tez wykladowcow celowe
> "olewanie"
> nowego, jest.
Co innego ostentacyjne olewanie, nieodzywanie się pomimo pytań, traktowanie
jak powietrza, a co innego zachowanie poprawnych stosunków pomimo niechęci
do danej osoby.
>> dopóki (pomimo braku sympatii) stosunki m-dzy
>> paczką a nowym są grzeczne i poprawne, to problemem jedynie osoby
>> nowej jest to, że czuje się ona z tym źle, bo z jakichś tam
>> prywatnych powodów chciałaby czegoś więcej. Nikt z paczki nie może
>> być jednak odpowiedzialny za jej poczucie odrzucenia. To przecież
>> nonsens.
> dla mnie nonsensem nie jest. grzecznie mozna komus bardzo dokuczyc.
A gdzie w opisanej przeze mnie wyżej sytuacji widzisz_dokuczanie_?
Przeczytaj też sobie post Basi. Czy one dokuczały tej dziewczynie? Czy ją
gnębiły?
Nie - po prostu nie miały ochoty na jej towarzystwo. To NIE jest mobbing,
choćbyś nie wiem jak bardzo się upierała.
>> I to nazywasz mobbingiem?? Niechęć do prywatnych rozmów w obecności
>> osoby "spoza układu"?
>> Gdyby ta nowa osoba wniosła skargę do sądu o mobbing w opisanej
>> sytuacji, to zostałaby, delikatnie mówiąc, wyśmiana.
> moze tak Ci sie tylko wydaje.
Nie sądzę. Ktoś musiałby mieć naprawdę nierówno pod sufitem, by złożyć
skargę typu "bo oni nie chcą ze mną rozmawiać o swoich prywatnych sprawach",
a sędzia być równie pomylonym, by uznać to za mobbing. Ale może w USA jest
inaczej.
>> Jak wyżej. Co ma niechęć do rozmów z daną osobą do jej gnębienia?
> gnebic mozna kogos swoja obojetnoscia.
A Ty czułaś się gnębiona, gdy różne osoby z Twojego otoczenia nie okazywały
Ci sympatii w takim stopniu, jak tego oczekiwałaś? Bo nie uwierzę, że lubiły
Cię jednakowo_wszyscy_poznani dotąd ludzie.
>> Ale dziewczynka NIE jest w grupie. Ona tylko wychodzi na to samo
>> podwórko i chce się do tej grupy dopiero dostać. Dzieci z kolei tego
>> nie chcą i mają do tego pełne prawo. Dziewczynka może czuć się
>> rozżalona, ale nie ma prawa mieć do tych dzieci pretensji.
> a kto mowi o pretensji?
Pretensji w sensie żalu, że tak postępują, choć dziewczynka chciałaby, żeby
było inaczej.
Przecież czuje taki żal - inaczej nie byłoby tego wątku.
>>> te dzieci na podworku jest jak praca,
>> Skąd Ci to przyszło do głowy? Grupka dzieci na podwórku to nie jest
>> grupa, do której należy defaultowo każdy, kto się na tym podwórku
>> pojawi (tak, jak to jest w pracy). To po prostu grupa znajomych,
>> którzy się jedynie na tym podwórku spotykają (a mogą na basenie, w
>> domu jednego z nich itp).
> dla mnie jest to jak najbardziej dobra analogia.
Dla Ciebie być może, choć wykazałam Ci powyżej, że absurdem jest porównywać
środowisko, gdzie ludzie są na siebie skazani siłą rzeczy (umowa o pracę,
wspólne wykonywanie jakichś czynności) do miejsca, gdzie przebywa się z
własnej woli i naprawdę nikt nie wymaga od nas, byśmy z pewnymi osobami
musieli przebywać i kontaktować się.
> jak juz napisalam, dla mnie byl to tylko kolejny excuse, kiedy
> skoczyl sie ten pierwszy.
A jakie to ma właściwie znaczenie czy kolejny i ile było tych "excuse'ów"?
Nie czują do niej sympatii, być może nie mają zaufania, nie pasuje im i
tyle. Mają prawo odmówić przyjęcia do paczki.
>> Pisanie o dobrej woli, gdy mowa jest o uczuciach (sympatii czy
>> antypatii) jest totalnym nieporozumieniem. Okazałabyś dobrą wolę w
>> sytuacji, gdyby zakochany w Tobie znajomy, którego organicznie nie
>> cierpisz, ze łzami w oczach błagał o randkę (albo co gorsza o
>> pocałunek ;-)?
>> Okazanie dobrej woli w takich sytuacjach nie jest obowiązkiem, a jej
>> brak w żaden sposób nie oznacza złego charakteru i wredoty.
> nie porownywalabym randki (czegos zobowiazujacego)
Że jak? Do czego niby zobowiązuje randka?
Przecież to zwykłe spotkanie, spacer, rozmowa.
Może inaczej rozumiesz to słowo, a więc w takim razie spytam ponownie, czy
okazałabyś dobrą wolę, gdyby błagał Cię o takie właśnie spotkanie(a).
Niezobowiązujące.
> ale jesli, to okazanie dobrej woli polegalo by na tym, iz
> na spotakanie takowe bym poszla, i wyjasnila co i jak.
Te dzieci również wyjaśniły - nie chcą się bawić, bo nie lubią dziewczynki,
bo nie mogą się z nią dogadać. Co mają jeszcze wyjaśniać? Kurtuazyjnie
pozwoliły jej się pobawić, gdy mama była w pobliżu, ale na tym koniec. Ich
dobra wola w tym momencie się skończyła. Czy wg Ciebie mają się zmuszać do
kontaktów z nią i bawić się na siłę w zwarzonej i sztucznej atmosferze?
> a nie uciekala przed fecetem notorycznie, omijajac jego wzrok, czy tez
> niechecia do
> rozmowy w ogole.
A gdyby mimo wyjaśnień wciąż nalegał? Nadal miałabyś w sobie tyle dobrej
woli, by się z nim spotykać? Przypuszczam, że nie, bo najzwyczajniej w
świecie nie miałabyś ochoty. Te dzieci również nie mają.
> nie wiesz po co niektore dzieci znajduja sobie slabszych od siebie
> koelgow?
Wiem, po co niektórym dzieciom słabsi koledzy. Po to by gnębić, dokuczać,
zaczepiać, bić, przezywać, wyśmiewać. Tu nie ma miejsca taka sytuacja.
Zauważ, że te dzieci w ogóle nie szukają towarzystwa dziewczynki. Nie
potrzebują jej obecności do tego, by się na niej wyżyć, by jej dokuczyć. Nie
zapraszają jednego dnia do zabawy, by na drugi dzień odmówić. Dlatego
uważam, że dziewczynka nie jest obiektem do gnębienia, a zachowanie dzieci
nie podpada pod mobbing.
> chyba napize po po raz ostatni - dla mnie ozieblosc, ciche dni, i inne
> jeszcze podobne zachowania sa genebieniem emocjonlanym. wlosy nie leca,
> nikt
> po nikim nie lazi, siniakow nie ma, a jednak boli.
Uparcie nie widzisz różnicy między sytuacją, gdy jesteśmy siłą rzeczy
skazani na towarzystwo pewnych ludzi (praca, klasa w szkole itp), a
sytuacją, gdy mamy wybór i możemy tych ludzi po prostu olać (podwórko,
szkoła jako całość). W drugim przypadku nigdy nie możemy mówić o mobbingu,
bo równie dobrze moglibyśmy skarżyć się, że mobbuje nas pani ze sklepu na
rogu, ponieważ zawsze ma naburmuszoną minę na nasz widok i nie odpowiada na
"dzień dobry", podczas, gdy do pozostałych klientów zawsze ćwierka z
rozpromienionym uśmiechem.
>>>> Ponawiam pytanie - czy brak sympatii do kogoś świadczy o złym
>>>> charakterze?
>>> w tym przypadku tak. ogolnie, nie zawsze.
>> A na podstawie czego_konkretnie_uważasz, że ten przypadek różni się od
>> innych?
> calego tekstu napisanego przez matke.
A jaka sytuacja musiałaby mieć miejsce, byś mogła uznać antypatię tych
dzieci do dziewczynki za normalną a ich charaktery za dobre? Gdyby bawiły
się z nią na siłę, to byłoby w porządku? I sądzisz, że ona też czułaby się
dobrze w takiej sytuacji?
>> To dość przykre, że nie mając żadnych podstaw tak szybko oceniasz te
>> dzieciaki.
> moim zdaniem nie jest to dosc przykre. i nie jest to dosyc szybkie
> ocenianie dzieciakow.
Przecież to nie są żadne argumenty.
>> Ale to nie jest bullying.
> dla mnie jest. i chyba sie nie zgodzimy w tej kwestii :)
A w jakiej sytuacji brak sympatii dzieci do tej dziewczynki i niechęć do
przebywania w jej towarzystwie NIE byłby wg Ciebie bullyingiem? Bo nie
zaprzeczysz, że prawo do tego, by jej nie lubić mają. Ty też zapewne masz
swoje antypatie.
> powstawanie nie, wykluczanie innych, celowe (czesto bez obiektywnego
> powodu) tak.
Powtórzę uparcie - ta dziewczynka nie została wykluczona, bo nigdy do grupy
nie należała.
Nie została do niej jedynie przyjęta. Hermetyczne paczki maja to do siebie,
że z reguły nie przyjmują nowych członków.
>> Innymi słowy, czy ludzie o dobrych charakterach nie tworzą zamkniętych
>> paczek przyjaciół i zasadniczo przyjaźnią się także z ludźmi, do
>> których nie czują specjalnej sympatii?
> kazdy przypadek bedzie inny.
A skąd możesz wiedzieć, jaki jest ten konkretny przypadek?
Na podstawie paru zdań napisanych przez zasmuconą i mało obiektywną mamę
równie zasmuconej dziewczynki?
--
PozdrawiaM
|