Data: 2005-07-29 07:15:21
Temat: Re: osiedlowe dzieciaki
Od: "Nixe" <n...@f...peel>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Lila" <H...@H...Com> napisał
> Mozna stopniowac zażyłość: z przyjaciolkami isc na impreze, z kolezanka
> rozmawiac o studiach.
I pewnie tak właśnie było.
Nie sądzę, by Basia i jej koleżanki_w_ogóle_z tą dziewczyną nie rozmawiały.
> Czyli ta osoba nie byla jednak taka beznadziejna - mozna bylo sie z nia
> zakolegowac, jesli juz nie zaprzyjaznic.
> Mysle, ze tak jest w wiekszosci przypadkow.
Niemniej jednak każdy sam decyduje, czy dana osoba jest dla niego
beznadziejna, czy "od biedy ujdzie" czy też jest całkiem, całkiem. Ktoś
napisał "a co tym dzieciom właściwie szkodzi, żeby się pobawić?" Może z
punktu widzenia tego kogoś faktycznie nic im nie powinno szkodzić, ale
ważniejszy jest przecież punkt widzenia dzieci, a nie tego kogoś.
> My tu rozmawiamy o wychowywaniu - wiec moje dzieci chcialabym nauczyc
> jednak empatii - zeby wczuly sie w to jak ich
> zachowanie moze odebrac inny czlowiek
I uczysz, żeby okazywały dowody sympatii nawet tym osobom, których z jakichś
przyczyn nie lubią? Bo tym osobom może być przykro, gdy spotka je jedynie
"poprawne" traktowanie bez specjalnych oznak radości?
Dla mnie nie jest to empatia, lecz hipokryzja. I nie uczę moich dzieci, by
robiły coś niezgodnego z własnymi odczuciami i przekonaniami.
> a przede wszytkim, zeby nie daly
> sie sterroryzowac nakazom grupy.
Tu się zgadzam, ale nie mamy na razie żadnych dowodów na to, by w grupie
tych dzieci panował jakikolwiek terror i dyktatorskie rządy elity.
> Bo bardzo czesto jest tak, ze dziecko nie ma nic przeciwko innemu dziecku,
> ale grupa bawi sie juz w zabawe "uciekamy przed nią".
Jak wyżej.
PozdrawiaM
|