Data: 2008-02-06 15:39:29
Temat: Re: Taka jedna kwestia mnie męczy...
Od: "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Powiedzieć, a ukarać to jednak coś innego.
> Gdyby któreś moje dziecko zostało ukarane w szkole, to jednak poważnie bym
> się zastanowiła, czy dublować karę w domu.
> Chyba nie o to w wychowaniu chodzi, by się nad kimś pastwić.
masz imo bledne pojecie odnosnie kar. To nie pastwienie sie. Pastwieniem bylby
np rodzaj kary (baty po tylku np) a tak, to imo jesli rodzic nie zareaguje na
kare w szkole, znaczy dziecko bedzie wiedzialo, ze mama nic nie zrobi, a ta 3
w dzienniku to niech sobie bedzie. Dla mnie to bylaby mama "katastrofa"
wychowaczna. Imo powinna byc ciaglosc wychowawcza miedzy domem/szkola. Glownie
dom powinien reagowac na bledy dziecka zewnatrz. Wiec podwojna kara, nawet
symboliczna, bylaby tu zupelnie na miejscu.
> To samo może być w drugą stronę. Jeśli dzieciak narozrabia poza szkołą i
> tamże zostanie ukarane, to nic się oczywiście nie stanie, gdy nauczyciel
> _powie_, że nie pochwala takiego zachowania (choć dla mnie to trochę
> śmiesznawe, jak tak czasem spojrzę przez pryzmat zaangażowania szkoły w
> wychowanie ;-). Ale już obniżanie oceny jest właśnie dodatkową karą.
jw.
to co piszesz to juz raczej detale. Bo mozna zaczac od upomnienia, jasne. Ale
chyba mowa tutaj o angazowaniu sie szkoly w zachowanie pozaszkolne dziecka, a
nie tylko w obnizanie oceny. Takoz mi sie zdawalo. Bo jesli piszesz o karze
sensum stricto, to mozna rzeczywiscie pare absurdow powymyslac, za lub nawet
przeciw.
i.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|